Co jest nie tak z projektem ustawy o ochronie ludności i obronie
cywilnej?
> > > Tekst do pobrania w wersji PDF (naciśnij na ten fragment) < < <
17 września 2024 r.
do Sejmu skierowano projekt od dawna oczekiwanej Ustawy o ochronie
ludności i obronie cywilnej. Teoretycznie, po dwóch latach
prawno-organizacyjnej próżni ,którą spowodowało uchylenie
wcześniej obowiązujących przepisów i brak nowych regulacji
dotyczących obrony cywilnej w Polsce, jako ludzie z branży oraz po
prostu zwykli obywatele – powinniśmy się z tego powodu cieszyć.
Jednakże projekt ustawy stwarza więcej powodów do
obaw, niż do satysfakcji. Z pełnym przekonaniem stwierdzić można,
iż w przypadku przyjęcia przepisów w wersji przedłożonej, nowe
rozwiązania dotyczące obrony cywilnej będą wręcz gorsze
niż te istniejące wcześniej, do 2022 roku. O wszystkim po
kolei.
Każdy rozdział niniejszego artykułu dotyczyć będzie
odpowiednich artykułów ustawy.
1. Przepisy ogólne, czyli zacznijmy od definicji.
Punkt 8 Artykułu 3 definiuje zagrożenie w następujący sposób:
„zagrożeniu – należy przez to rozumieć sytuację wpływającą negatywnie na poziom bezpieczeństwa ludzi, mienia lub środowiska lub wywołującą ograniczenia w działaniu organów administracji publicznej”.
Jest to definicja
zdecydowanie zbyt szeroka, co oznacza, iż zagubieniu ulegają istota
i sens ochrony ludności – zgodnie z tak szerokim potraktowaniem
ochrony ludności (OL) możemy do zakresu zagrożeń wpisać
cokolwiek, łącznie z epizootiami, przewróconym obumarłym drzewem
czy bójką nietrzeźwych kibiców. Wydaje się, że MSWiA po prostu
posłużyło się metodą kopiuj-wklej, przenosząc rozwiązania z
Ustawy o zarządzaniu kryzysowym, tyle że przy okazji zniknęła
najważniejsza część definicji:
„sytuacji kryzysowej – należy przez to rozumieć sytuację wpływającą negatywnie na poziom bezpieczeństwa ludzi, mienia w ZNACZNYCH ROZMIARACH lub środowiska, wywołującą ZNACZNE ograniczenia w działaniu właściwych organów administracji publicznej ZE WZGLĘDU NA NIEADEKWATNOŚĆ POSIADANYCH SIŁ I ŚRODKÓW”
W przypadku Ustawy o zarządzaniu kryzysowym (Ustawa o ZK) ustawodawca podkreśla cechy sytuacji, których dotyczy ustawa. Jest to najistotniejszy element ustawy, albowiem żeby wszcząć procedury zarządzania kryzysowego, należy dokładnie wiedzieć czego mają one dotyczyć. Funkcję takiego „progu uruchamiającego” pełni pojecie „znacznego negatywnego wpływu”, które określa czym w ogóle jest kryzys. Zaś rzekoma „znaczność” określona jest w następujący sposób: jest to deficyt posiadanych przez podmiot sił i środków, niezbędnych do poradzenia sobie ze skutkami zaistniałej sytuacji. Mówiąc prościej - zarządzanie kryzysowe występuje wtedy, gdy w celu poradzenia sobie z kryzysem musimy sięgnąć po dodatkową pomoc, albowiem naszych etatowych (codziennych) możliwości nie wystarcza.
Jasno i
klarownie.
Koncepcja ochrony ludności przyjęta w
proponowanej Ustawie o OLOC nie zawiera takiej determinanty,
pozwalającej określić, kiedy zasadniczo uaktywnia się procedury
ochrony ludności, mianowicie więc – kiedy chronimy rzekomą
ludność.
Nie da się ustalić, gdzie leży granica pomiędzy np. ochroną przeciwpożarową, porządkiem publicznym a ochroną ludności, albowiem w ramach tak szerokiej definicji praktycznie każde zagrożenie może się zmieścić.
Działania na rzecz ochrony ludności wymagają określenia konkretnie rozumianego celu, którego dotyczą. Brak konkretnego określenia ich zakresu może powodować niespójność i kolizje w działalności organów administracji oraz działalności operacyjnej organów wykonawczych/służb państwowych. Sama zaś definicja wyjęta z Ustawy o ZK (i zdeformowana) prowadzi nas ku kolejnemu pytaniu.
Czym właściwie jest ochrona ludności i czy ma sens jej wdrażanie w obecnym kształcie?
Od roku 2007, gdy przyjęto Ustawę o ZK, w Polsce zapanował stan „dwusystemowości” – czyli istnienia dwóch równoległych się systemów ????– systemu zarządzania kryzysowego oraz systemu obrony cywilnej. Oba te systemy wykonywały identyczne zadania z zastosowaniem tych samych sił i środków, z tą jednak różnicą, że system obrony cywilnej miał nieco szerszy zakres zadań i wobec tego wymagał szerszej aprowizacji w zakresie sił, środków i procedur.
Jednakże co do istoty obrona cywilna (OC) jest tak naprawdę formą zarządzania kryzysowego (ZK), po prostu przeznaczoną na czas wojny - którą przecież również można zdefiniować jako sytuację kryzysową. Zasadniczo, istnienie „obrony cywilnej” wymuszone jest wyłącznie Konwencją Genewską, dokładniej zaś jej Protokołem dodatkowymi z 1977 roku, wprowadzającymi pojęcie „obrony cywilnej” do prawa międzynarodowego – jako instytucji chronionej przez prawo międzynarodowe. Z perspektywy państwa jest to zaś wyłącznie kwestia nazewnictwa. Wobec tego w środowisku eksperckim powstała dysputa - po co utrzymywać dwa systemy realizujące te same cele? Wyobraźmy sobie, że zamiast Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego, istniałyby dwa systemy – odpowiednio Krajowy System Gaśniczy i Krajowy System Ratowniczy. Każdy z własną ustawą, procedurami i finansowaniem. Byłby to absurd, a taka właśnie sytuacja zapanował na początku wieku w Polsce – dlatego potrzeba połączenia ZK i OC w jedną instytucję stała się potrzebą oczywistą.
Jednakże w Polsce
popadliśmy w terminologiczny chaos. W latach 90’ do terminologii
krajowej wprowadzono jednocześnie dwa tożsame pojęcia mające
odmienne źródła pochodzenia – zarządzanie kryzysowe oraz
ochronę ludności. Pojęcie zarządzania kryzysowego w kontekście
bezpieczeństwa cywili powstało w latach 70’ w Stanach
Zjednoczonych, gdy zdano sobie sprawę, że procedury obrony cywilnej
nie obejmują szerokiego spektrum zagrożeń czasu pokoju, zaś
agencje zajmujące się ochroną ludności w sytuacjach kryzysowych
są zbyt rozproszone w strukturze administracji federalnej. Z tego
powodu całość – łącznie z obroną cywilną – postanowiono
połączyć w ramach pojęcia „zarządzania kryzysowego”
(emergency management) oraz w strukturze odpowiedniej agencji,
zajmującej się kompleksowo obroną cywilną oraz pomocą ludności
podczas klęsk żywiołowych oraz katastrof antropogennych. W ten
sposób w 1979 r. powstała Federalna Agencja Zarządzania
Kryzysowego (FEMA).
Sytuacja w Europie rozwijała się
wówczas podobnie. Zdawano sobie sprawę z niedostatecznego zakresu i
charakteru stricte „wojennej” obrony cywilnej, szukając
szerszych pojęć, w których można byłoby zawrzeć odpowiednie
instytucjonalne rozwiązania. Jako pierwsi działania na rzecz
nieodzownej zmiany podjęli Niemcy, wówczas jeszcze Zachodni – o
ile u Wschodnich istniała dosłownie „obrona cywilna”
(zivilverteidigung), o tyle u Zachodnich w na przełomie lat 60/70
wdrożono pojęcie „ochrony cywilnej” (zivilschutz), w 1973
tworząc Federalny urząd ds. ochrony cywilnej. Podobne zmiany nazw
trwały w okresie lat 80-90’ na obszarze całej Europy, m.in. w
Wielkiej Brytanii obronę cywilną próbowano zastąpić pojęciem
„civil protection”, ostatecznie jednak wybierając „emergency
management”.
W Polsce po 1989 r. również uświadomiono sobie potrzebę zmian. Przez kilka lat próbowano dostosować „wojenną” OC do zadań czasu pokoju, jednakże bez gruntownych zmian w prawie (Ustawie o powszechnym obowiązku obrony Rzeczpospolitej) rozpoczęcie poważnych reform było niemożliwe. OC nadal pozostawała instytucją zależną od „decyzji z góry”, niezdolną do aktywacji oddolnej. Wobec tego uznano potrzebę utworzenia analogicznego systemu, uzupełniającego OC w czasie pokoju. Pierwszym krokiem było przekazanie OC z MON do MSW. Następnie, szukając odpowiedniej nazwy, uwagę skierowano na Zachód – złożono wizyty, m.in. w Stanach Zjednoczonych. W efekcie zaimplementowano w Polsce przywiezione ze Stanów Zjednoczonych „zarządzanie kryzysowe”. Jednocześnie w terminologii pojawił się krajowy produkt, będący odpowiednikiem europejskich eufemizmów obrony cywilnej – „ochrona ludności”.
W ten oto sposób w 1997 r. w MSWiA powstał „Urząd zarządzania kryzysowego i ochrony ludności”, nazwa którego stanowiła tautologiczną ? mieszankę europejskiego i amerykańskiego nazewnictwa. Tak oto, obok obrony cywilnej, powstało zarządzanie kryzysowe oraz ochrona ludności. Wówczas była to wyłącznie nazwa Urzędu, który zajmował się obroną cywilną. Trzy lata później Urząd zlikwidowano, jednakże nazwy zostały w terminologii na stałe. Dzisiaj widzimy skutki tego „bogactwa” terminologicznego, które stało się faktem w Polsce w latach 90’.
Mamy więc OC, ZK i OL. O ile z obroną cywilną wszystko jest jasne – są to działania czasu wojny uregulowane IV Konwencją genewską i jej Protokołem dodatkowym– o tyle co do pozostałej pary pojęć powstaje pytanie: czym zarządzanie kryzysowe ma się różnić od ochrony ludności, zaś ochrona ludności – od zarządzania kryzysowego?
Od 2007 roku w
Polsce panowała wspomniana dwusystemowość (ZK + OC) która nie
zapewniała integracji obu systemów i powodowała wyłącznie
dodatkowe kłopoty natury biurokratycznej w organach administracji
publicznej oraz służbach. Wobec tego, do 2022 roku planowano
zlikwidować Ustawę o ZK, a zarządzanie kryzysowe podporządkować
zadaniom ochrony ludności. Na pierwszy rzut oka jest do dobry
pomysł. Ale nie do końca. Otóż obecnie zarządzanie kryzysowe
zarówno w definicjach akademickich, jak również w prawie
międzynarodowym – rozumiane jest szerzej (rozpatrywane jest w
szerszym kontekście), niż sama ochrona ludności przed klęskami
żywiołowymi, katastrofami antropogennymi, czy zagrożeniami
konfliktu zbrojnego. Na przykład w terminologii stosowanej w
dokumentach NATO, zarządzanie kryzysowe postrzegane jest jako jeden
z elementów „gotowości cywilnej”, czyli szeroko rozumianej
zdolności sektora cywilnego do radzenia sobie w warunkach kryzysu
oraz wojny, również poprzez współdziałanie z sektorem
militarnym. Wobec tego nie da się „zarządzania kryzysowego”
sprowadzić jednie do ochrony życia i zdrowia populacji. Dlatego w
obecnym projekcie Ustawy OLOC zdecydowano pozostawić Ustawę o
zarządzaniu kryzysowym. Jest to decyzja słuszna, albowiem system
zarządzania kryzysowego jest systemem specyficznym, od dawna
ustabilizowanym w administracji publicznej i sprawnie działającym.
Co najważniejsze – ZK to nie tylko działanie na rzecz
bezpieczeństwa cywili. To również działanie na rzecz
bezpieczeństwa struktur i instytucji państwowych. Od dwóch lat w
systemie bezpieczeństwa narodowego jest jedynie luka dotycząca
obrony cywilnej, czyli procedur, sił oraz środków redukujących
wojenne czynniki destrukcji, będące zagrożeniem dla cywili. Na
czas pokoju, można rzec, system ochrony ludności już istnieje –
jest to system zarządzania kryzysowego.
Wniosek jest prosty. W warunkach, gdy istnieje Ustawa o ZK – nie ma miejsca na pojęcie „ochrony ludności”, albowiem pojęcia te są zbieżne i nakładają się na siebie. Pojęcie ochrony ludności powiela szereg zadań zarządzania kryzysowego, łącznie te trzy pojęcia niczym trzy rzeki wpadają do jednego wodospadu, tworząc wspólny chaotyczny potok organizacyjno-pojęciowy. Jeśli porównamy Art. 4 oraz Art. 5 Ustawy o ZK z Art. 4 projektu Ustawy OLOC, to po przeanalizowaniu treści można dostrzec, że poszczególne zadania ochrony ludności już obecnie wykonywane są w ramach zarządzania kryzysowego. Zadania te rozsiane są po całej Ustawie o ZK, tyle że w innych sformułowaniach, m.in. jako obowiązkowe treści do planów zarządzania kryzysowego oraz ich załączników. Do powielających się zadań możemy zaliczyć:
- monitorowanie zagrożeń,
- ocenę ryzyka,
- przygotowanie do reagowania,
- przygotowanie rezerw materiałowych,
- ewakuację,
- pomoc poszkodowanym,
- ochronę infrastruktury kluczowej dla zapewnienia bytu ludności,
- zapewnienie
przepływu informacji w sytuacjach kryzysowych.
Oczywiście
w Projekcie ustawy OLOC są również nowe zadania – między innymi
zapewnienie budowli ochronnych, oznaczanie stref niebezpiecznych,
ewakuacja dóbr kultury oraz zwierząt, likwidacja skutków
wystąpienia skażeń, doraźne grzebanie zmarłych. Owszem, Ustawa o
ZK nie przewiduje pełnego zestawu zadań i obowiązków, niezbędnych
do realizacji przez administrację publiczną w warunkach konfliktu
zbrojnego.
Należy jednak zadać pytanie, czy dla tych kilku zadań należy tworzyć oddzielny akt prawny, i nie tylko akt, lecz oddzielny system w postaci powielających się w znacznym stopniu procedur, sił i środków? Celem miało być uniknięcie powielania, a także redukcja, mówiono o tym od lat – a ostatecznie wyszło na odwrót.
W proponowanej
Ustawie o OLOC przyjęto rozwiązania oznaczające kompilację trzech
porządków - zarządzania kryzysowego, ochrony ludności oraz obrony
cywilnej. Jedna ustawa reguluje zarządzanie kryzysowe, druga ustawa
reguluje… to samo, plus drobne rzeczy, takie jak schrony czy
doraźne grzebanie zmarłych. Ostatecznie więc nadmiar, brak
precyzji i niekoherencja ulegają rozszerzeniu - teraz jest to wręcz
„trójsystemowość” – system zarządzania kryzysowego (z
Ustawy o ZK), system ochrony ludności czyli to prawie samo co system
zarządzania kryzysowego, oraz to samo ale na czas wojny, czyli
system obrony cywilnej. Trzy systemy do realizacji tych samych zadań?
W jaki sposób samorządy miałyby podejmować decyzje dotyczące
alokacji zasobów (siły, środki) przeznaczonych równolegle na
potrzeby zarządzania kryzysowego i ochrony ludności? To pierwsza
wątpliwość. Jest też druga - w jaki sposób mają być
różnicowane procedury, jak przebiegać ma dystrybucja zadań
dotyczących trzech odrębnych obszarów: zarządzania kryzysowego,
ochrony ludności oraz obrony cywilnej, tak by nie powstał chaos
organizacyjny. Czy podczas powodzi samorządy mają uruchamiać
procedury ochrony ludności, czy zarządzania kryzysowego?
Do tego dodajmy kwestię planowania obrony cywilnej, w szczególności jej zasobów. Czy przyjmując szeroką (w istocie zbyt szeroką) definicję zagrożenia, będziemy w stanie wskazać gdzie przebiega granica pomiędzy wydatkami na ochronę przed rozlegle i bardzo ogólnie ujmowanymi zagrożeniami – a wydatkami na działania określone stricte przez specyfikę konfliktu zbrojnego? Skąd mamy wiedzieć, że na podstawie zapisu lit. b) w pkt. 4) Art. 4 (interwencje i działania ratownicze) środki finansowe mają być kierowane na brakujące narzędzia ratownictwa budowlanego lub chemicznego, a nie na nowe wozy strażackie lub na remont remizy? Projektodawca nie określa tej granicy, rozwijając bardziej szczegółowo zadania planowania cywilnego z Ustawy o ZK, ale bez dalszego rozwinięcia w szczegółach (zakres – podzakres – elementy składowe podzakresu). Można założyć, że o ile w dość prostych sytuacjach - jak np. planowanie grzebania zmarłych – organy administracji publicznej raczej nie zetkną się z problemami, o tyle inne zadania, jak np. ratownictwo czy tworzenie zasobów ochrony ludności – przysporzą sporo problemów planistycznych.
Czy taki podział na dwa, czy nawet trzy systemy, ma w ogóle jakikolwiek praktyczny sens?
Zauważmy - MSWiA nakłada na organy administracji nowe zadania nie zapewniając ścisłej definicji przedmiotu działalności i wskazanych obowiązków. Skutkować to może nieefektywnym i nieracjonalnym wydatkowaniem środków finansowych, wynikającym z błędnej identyfikacji zagrożeń i niejasnego podziału ról oraz wyznaczania celów w ramach zadań OL, ZK i OC. Problem głównych założeń projektu Ustawy o OLOC polega na braku pojęciowej precyzji. Polityka ochrony ludności definiowana w sposób nieprecyzyjny, i nie do końca przemyślany, może w efekcie mijać się z realnymi potrzebami bezpieczeństwa ludności.
Prawdopodobnie to brak znajomości terminologii oraz zależności występującej pomiędzy pojęciami, i ponadto być może również brak znajomości instytucjonalnych zagadnień ochrony ludności/obrony cywilnej – doprowadził do wdrożenia pojęcia „ochrony ludności” w tak nieracjonalnym kształcie. Nie rozumiejąc na czym polegał konflikt terminologiczny, nie rozumiejąc genezy pojęcia „ochrony ludności” – projektodawca zmuszony był do improwizacji. Uproszczenie definicji zagrożenia, oznaczające nadanie jej charakteru zbyt ogólnikowego, utrudnia ustalanie granic identyfikujących odrębne przedsięwzięcia, siły oraz środki ochrony ludności. Ponadto podkreślmy – projektodawca wprowadza definicję ochrony ludności, która oznacza nieuzasadnione i niezrozumiałe dublowanie zadań zawartych w systemie zarządzania kryzysowego.
Wnioski:
Najbardziej racjonalnym rozwiązaniem byłaby nowelizacja Ustawy o zarządzaniu kryzysowym. Pozwoliłoby to na wyeliminowanie dwusystemowości, wynikającej z powielania zadań. Należałoby zachować definicję zagrożenia zastosowaną w Ustawie o ZK, ewentualnie poszerzając ją do niniejszego sformułowania:
„sytuacja kryzysowa – należy przez to rozumieć występującą w czasie pokoju lub wojny sytuację wpływającą negatywnie na poziom bezpieczeństwa ludzi, mienia w znacznych rozmiarach lub środowiska, wywołującą znaczne ograniczenia w działaniu właściwych organów administracji publicznej ze względu na nieadekwatność posiadanych sił i środków”.
W takiej
postaci pojęcie obrony cywilnej obejmowałoby zespół przedsięwzięć
na wypadek sytuacji kryzysowych czasu wojny, a także trafną i
racjonalna atrybucję zadań spoczywających na organach
administracyjnych, oraz stosowną alokację sił i środków, o
których mowa w kolejnych artykułach Ustawy. Zaś sama definicja OC
mogłaby pozostać w postaci proponowanej w obecnym projekcie.
Natomiast gdybyśmy chcieli mimo wszystko zachować pojęcie „ochrony ludności” – to alternatywną opcją byłoby wdrożenie rozwiązań prawnych podobnych do tych stosowanych dawniej w ZSRR, a obecnie ze zmianami w Federacji Rosyjskiej. Wówczas przyjęlibyśmy, że ochrona ludności to nie system, lecz zbiór wszystkich zadań czasu pokoju i wojny, mających na celu ochronę życia i zdrowia ludzi, mienia, infrastruktury niezbędnej dla zaspokojenia potrzeb bytowych, dóbr kultury i środowiska w sytuacji zagrożenia. Zaliczamy więc do nich oddzielnie ewakuację, ukrycie ludności w budowlach ochronnych, działania ratownicze, alarmowanie, itd...
Wówczas ochrona ludności, rozumiana jako zadania organów administracji publicznej oraz ich podmiotów – realizowana byłaby w czasie pokoju w ramach odpowiednio znowelizowanej Ustawy o ZK oraz w czasie wojny w ramach całkowicie nowej Ustawy o OC (lub rozdziału Ustawy o ZK). Zamiast trzech systemów – powstaje jeden. W konsekwencji wszystkie różnice przestają być efektem istnienia trzech powielających się wzajemnie systemów, lecz wynikają z odmienności zadań realizowanych przez jeden system. Definiowanie, podział oraz finansowanie zadań staje się w ten sposób znacznie prostsze.
Same zadania „ochrony ludności” jako przedsięwzięcia – należałoby spisać w odpowiednim dokumencie normalizacyjnym. Tu jednak powstaje problem – otóż w Federacji Rosyjskiej istnieje system dokumentów normalizacji GOST (GOsudarstwenyj STandard – standard państwowy). System ten pozawala nie tylko na tworzenie krajowych norm technicznych, budowlanych, medycznych czy spożywczych – lecz również na tworzenie norm w zakresie definicji prawnych. Tak oto Federacja Rosyjska definiuje w normie GOST 22.3.03-94 ochronę ludności oraz jej zadania. Zadania te mogą być wykonywane zależnie od sytuacji – w ramach federalnej ustawy o obronie cywilnej, lub w ramach federalnej ustawy o ochronie ludności w sytuacjach nadzwyczajnych. Dokładniej zaś to ustawy realizują zadania z tej normy, de facto opierając się na niej, ponieważ zadania – to w danym przypadku tylko same zadania.
W Polsce
niestety takiego uniwersalnego systemu normalizacyjnego nie ma.
Czy bylibyśmy jednak w stanie powiązać
definicję ochrony ludności z wymogami zawartymi w Normie Krajowej?
Ważną kwestią stałaby się wtedy moc prawna takiego rozwiązania
– jego pozycja w hierarchii aktów prawnych. W istniejącej obecnie
sytuacji praktyki normalizujące nie mają najwyższej rangi prawnej.
Polski Komitet Normalizacyjny, który nie jest organem administracji
rządowej, nie byłby dostatecznym oparciem dla skutecznych
regulacji, o których tu mowa – wymagałoby to ich podniesienia na
wyższy szczebel w systemie prawa.
Mimo to, "ochrona ludności" wymaga utworzenia bardziej adekwatnej definicji, choćby nawet na łamach omawianego projektu Ustawy OL i OC – ponieważ w obecnej postaci jest to po prostu kopiuj-wklej definicji "zarządzania kryzysowego", w dodatku odpowiednio "upośledzone" – albowiem do zbyt szerokiego zakresu definicji mogą zostać włączone elementy, które de facto nie mają priorytetowego znaczenia dla bezpieczeństwa cywili podczas kryzysu oraz wojny. Z finansowania nieprecyzyjnie określonej "ochrony ludności" mogą skorzystać podmioty, znajdujące się w złej sytuacji finansowej, lub cierpiące na brak poszczególnych zasobów – i dążące do uzupełnienia tych braków lub rozwiązania swych problemów finansowych. Dotyczyć to może nawet Państwowej Straży Pożarnej, która pomimo istotnego znaczenia dla bezpieczeństwa państwa - cierpi na niedofinansowanie. Oczywiście taki stan rzeczy należy zmienić na korzyść strażaków, jednakże nie kosztem środków przeznaczonych na obronę cywilną, której obecnie brak i która wymaga przecież odbudowy, czy raczej wręcz budowy od zera.
2. Organy ochrony ludności
Do mocnych stron
projektu ustawy można zdecydowanie zaliczyć nadanie ministrowi
spraw wewnętrznych szerokich kompetencji oraz powierzenie mu
odpowiedzialności w sferze istotnych zadań związanych z obroną
cywilną (wcześniej za obronę cywilną w Polsce odpowiadał
Komendant Główny PSP, nie posiadający odpowiednich kompetencji do
sprawowania władzy w tym zakresie). Problemy mogą wszakże pojawić
się w sferze praktycznej realizacji zadań Ministra.
Obrona
cywilna w skali całego kraju to złożony i rozległy system.
Zarówno pod względem realizacji zadań czasu pokoju oraz ich
nadzoru i koordynacji, jak również pod względem bezpośrednich
czynności operacyjnych, czyli zarządzania całym systemem
(realizacją jego zadań) w sytuacji wystąpienia zagrożenia. Duża
ilość skomplikowanych zadań wymaga odpowiedniej obsługi, o ile na
poziomie samorządów proponowane rozwiązania naśladują sprawne
rozwiązania z systemu zarządzania kryzysowego – o tyle na
szczeblu Ministra spraw wewnętrznych i administracji z obsługą
zadań jest problem. Na czas wojny do obsługi zadań Ministra
przewidziano Rządowy Zespół Ochrony Ludności. Uwzględniając
jego współpracę z Rządowym Zespołem Zarządzania Kryzysowego,
Minister spraw wewnętrznych i administracji, będąc jednocześnie
Szefem Obrony Cywilnej Kraju, zyskuje odpowiednią „infrastrukturę”
do zarządzania systemem obrony cywilnej w czasie wojny. Jest to
dobre rozwiązanie. Ale istniejące tylko w czasie wojny – w czasie
pokoju Zespół jest organem zaledwie doradczym.
W strukturze zarządzania systemem ochrony ludności (obrony cywilnej) w czasie pokoju potrzebne są więc korekty. Mamy tu bowiem do czynienia z efektem rozproszenia. Otóż na najwyższym szczeblu rządowym dochodzi do podziału zadań pomiędzy Komendantem Głównym PSP, Rządowym Centrum Bezpieczeństwa oraz Departamentem ochrony ludności i zarządzania kryzysowego MSWiA. Tak oto, część zadań w zakresie OL i OC realizuje Komendant Główny PSP:
"Minister właściwy do spraw wewnętrznych może upoważnić Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej do wykonywania zadań ochrony ludności w zakresie:
1) koordynowania wykonywania zadań ochrony ludności i obrony cywilnej przez podmioty ratownicze ochrony ludności na obszarze kraju;
2) analizowania potencjalnych sytuacji zagrożeń i oceny ryzyka ich wystąpienia;
3) organizowania i koordynowania udzielania pomocy humanitarnej na obszarze kraju;
4) tworzenia i utrzymywania zasobów ochrony ludności przeznaczonych do natychmiastowego wykorzystania na obszarze kraju;
5) organizowania i nadzorowania systemu powiadamiania, ostrzegania i alarmowania ludności o zagrożeniach;
6) prowadzenia Centralnej Ewidencji Zasobów Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej;
7) popularyzowania wiedzy z zakresu ochrony ludności i obrony cywilnej wśród społeczeństwa, w tym kształtowania świadomości o sytuacjach zagrożeń i pożądanych zachowań społecznych;
8) organizowania i realizowania współpracy międzynarodowej w zakresie ochrony ludności i obrony cywilnej;
9) planowania potrzeb w odniesieniu do środków finansowych niezbędnych do realizacji zadań ochrony ludności i obrony cywilnej, w tym organizowania i koordynowania udzielania pomocy doraźnej na obszarze kraju;
10) inicjowania działań naukowo‑badawczych dotyczących ochrony ludności i obrony cywilnej."
Zaś zgodnie z ust.1
artykułu 40 Rządowe Centrum Bezpieczeństwa odpowiada za
opracowanie krajowego planu ewakuacji oraz tworzenie wytycznych dla
wojewódzkich planów ewakuacji z Szefem Sztabu Generalnego WP.
Jednocześnie, analizowanie potencjalnych sytuacji zagrożeń i ocena
ryzyka ich wystąpienia – zadanie niezbędne przy opracowaniu
planów ewakuacji w skali kraju oraz województwa – realizowane
jest przez Komendanta Głównego PSP, czyli inny organ. Teoretycznie,
Minister spraw wewnętrznych i administracji powinien odpowiadać za
koordynację działań tych dwóch organów administracji. Powstaje
jednak pytanie – w jaki sposób Minister ma tą koordynację
realizować? Ponieważ projekt ustawy tego nie określa. Dzieląc
kompetencje i zadania z zakresu programowania obrony cywilnej
pomiędzy trzema organami, projektodawca nie ustala zasad współpracy
pomiędzy danymi organami, powołując się ogólnikowo na
koordynację jaką zapewnić ma Minister spraw wewnętrznych i
administracji. Tylko Program Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej jest
jakąś namiastką przemyślanego rozwiązania – albowiem
przewiduje się jego opiniowanie przez Rządowy Zespół Ochrony
Ludności. Co prawda, zaledwie opiniowanie. Zaledwie jednego
dokumentu.
Załóżmy, że Sztab Generalny w ramach
uzgadniania wytycznych z RCB, określi kategorie zagrożeń dla
ludności cywilnej, związane wyłącznie z infrastrukturą lub
obszarami odpowiedzialności SZ RP. W oparciu o opinię SG, RCB
wprowadzi odpowiednie wymagania w wytycznych. Zakładamy
jednocześnie, że Sztab Generalny przez przypadek pominie któreś z
istotnych zagrożeń dla ludności cywilnej, lub RCB pominie jakąś
z istotnych kwestii, niezbędnych do uwzględnienia w planie
ewakuacji. Natomiast Komendant Główny PSP byłby w stanie uzupełnić
projekt wytycznych o niezbędne dane – ale nie mając wpływu na
wojewódzkie plany ewakuacji nie będzie mógł tego uczynić. Chyba
że z własnej inicjatywy będzie kontaktował się z Dyrektorem RCB.
Opisaliśmy
interakcję pomiędzy RCB a KG PSP, do tego dodajmy Departament ZK i
OL MSWiA który może zetknąć się z podobnymi problemami. To
hipotetyczny, najprostszy przykład dysfunkcji, wynikających z
proponowanych podziałów ośrodka decyzyjnego, a dokładniej zaś
podziału na kilka ośrodków decyzyjnych z niejasnymi zasadami
współpracy oraz komunikacji pomiędzy takowymi. Uwzględniając
specyfikę omawianej materii, oraz realia pracy administracji
rządowej, można dojść do wniosku – iż ryzyko wystąpienia
nieporozumień wynikających z biurokratycznych procesów
zachodzących pomiędzy trzema odseparowanymi organami – jest dość
oczywiste.
Zadania z zakresu zarządzania systemem ochrony
ludności są zbytnio rozproszone w systemie administracji rządowej.
Jest to często pojawiający się błąd, który w innych państwach
został już dawno zidentyfikowany. Koordynacja działań wymaga
centralizacji. Teoretycznie taką centralizację zapewnia minister
spraw wewnętrznych i administracji. W praktyce minister może mieć
jednak ważniejsze zadania niż ustalanie istotnych co prawda, ale
jednak – mimo wszystko - szczegółów. Ponadto, może on po
prostu nie dysponować wiedzą, które ich dotyczą. W programowaniu
obrony cywilnej takich szczegółów jest bardzo dużo – zbyt dużo,
aby nadzór nad nimi powierzyć bezpośrednio szefowi MSWiA. Takie
rozproszenie może skutkować utrudnieniami w koordynacji oraz
nadzorze nad wykonywaniem zadań OL i OC.
Taki porządek
zarządzania OL i OC na szczeblu rządowym kłóci się z
doświadczeniami większości państw na świecie. W każdym państwie
posiadającym silny i dobrze rozwinięty system obrony cywilnej
efektywne zarządzanie dokonuje się poprzez zaangażowanie
odpowiednich centralnych organów administracji. Tak oto w Stanach
Zjednoczonych jest to wspomniana FEMA, w Niemczech Federalny Urząd
Ochrony Ludności i Ochrony Przed Katastrofami, w Szwajcarii
Federalna Agencja Ochrony Ludności, w Szwecji Minister ds. Obrony
Cywilnej wraz z biurem obsługującym jego zadania, w Norwegii
Dyrekcja Ochrony Cywilnej w Ministerstwie Sprawiedliwości i
Bezpieczeństwa Publicznego, w Danii Agencja Zarządzania Kryzysowego
w Ministerstwie Obrony Narodowej, na Ukrainie Państwowa Agencja ds.
Sytuacji Nadzwyczajnych w strukturze MSW, w Federacji Rosyjskiej i na
Białorusi – Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Lista jest
długa, można by jeszcze długo kontynuować, podając przykłady
sprawnych i dobrych systemów OC.
Ale możemy również
wspomnieć o krajowym doświadczeniu – najlepsze czasy obrony
cywilnej w Polsce to lata, gdy za politykę w danej dziedzinie
odpowiadała Komenda Główna Terenowej Obrony Przeciwlotniczej w
MSW, zaś od 1965 – Inspektorat Powszechnej Samoobrony/Obrony
Cywilnej Kraju w MON. Początek lat 90' to okres nieudanych prób
adaptacji typowo „wojennej” OC do zagrożeń czasu pokoju, zaś
lata 1997-2000 to był krótki moment gdy doszliśmy do idealnego
rozwiązania – w strukturze MSW powstał Urząd zarządzania
kryzysowego i ochrony ludności, który odpowiadał za całokształt
programowania i planowania obrony cywilnej w skali całego państwa.
Niestety, decyzją polityczną zlikwidowany. Istnieje w języku
polskim takie przysłowie: „ryba psuje się od głowy”, które
warto w kontekście dalszych losów OCK przytoczyć. W obecnie
proponowanym systemie OL i OC mamy do czynienia z fragmentacją głowy
rozpadającej się na trzy części, które Minister spraw
wewnętrznych i administracji jakoś – nie wiadomo jak – powinien
powiązać w całość, w oparciu o Rządowy Zespół Ochrony
Ludności, skutki prac którego powinny być uwzględniane i
wdrażanie przez samego Ministra spraw wewnętrznych i administracji,
nie wiadomo co prawda w jaki sposób.
Skuteczne
programowanie obrony cywilnej możliwe jest w ramach
scentralizowanego ośrodka decyzyjnego, w którym przyjęte zostały
zasady obiegu dokumentów i wdrażania procedur przez wszystkie
komórki planistyczne w celu konsultacji i uzgodnień. Tak oto,
działania naukowo-badawcze w zakresie OL i OC powierzone zostały KG
PSP, ale bez jakichkolwiek ustaleń co do celów danej działalności.
Mimo, że działania naukowo-badawcze są niezbędne właśnie w
ramach programowania obrony cywilnej. Innymi słowy, działania
naukowo-badawcze powinny być realizowane w systemie, w którym
działania te mogłyby wspierać procesy programowania OC. Ustawa
przewiduje zaś, że te działania będą prowadzone po prostu dla
zasady, tak jak gdyby zostały zawieszone w powietrzu. Nie sposób
doszukać się tutaj logiki systemu programowania OC – zadania
centralnego szczebla kierowniczego rozrzucono w sposób dość
chaotyczny.
Po 24 latach prób i doświadczeń rządzący nie zdobyli niestety w omawianych tu kwestiach autentycznego i trafnego rozeznania. Nie nauczyli się też zbyt wiele na błędach poprzedników. Wiąż poruszamy się po omacku – we mgle. W takich właśnie warunkach powstał nowy projekt. Ustawa nie tworzy centralnego organu ochrony ludności, lecz dzieli najważniejsze kompetencje naczelnego kierownictwa pomiędzy trzy odrębne podmioty. Obawiamy się, że takie rozwiązanie doprowadzi do powolnych, źle skoordynowanych, i w efekcie nieefektywnych działań rządu, które nie będą sprzyjać opracowaniu skutecznych rozwiązań zapewniających bezpieczeństwo populacji kraju.
Wnioski:
W
strukturze MSWiA należałoby utworzyć centralny organ, który
skupiłby w sobie całość obecnie przewidzianych projektem ustawy
zadań MSWiA, RCB oraz KG PSP. Powinien być to urząd lub agencja, z
wiceministrem na czele. Wiceminister powinien odciążać Ministra
Spraw Wewnętrznych w codziennym zarządzaniu systemem OL/OC,
obsługując jego zadania jako szef centralnego organu. Organ ten
uzgadniałby z RCB oraz SG WP wojewódzkie oraz krajowe plany
ewakuacji, a także wojewódzkie plany zarządzania kryzysowego. W
czasie wojny tworzyłby Sztab Obrony Cywilnej (wchłaniając również
KG PSP), współpracujący z Rządowym Zespołem Ochrony Ludności
oraz Rządowym Zespołem Zarządzania Kryzysowego (lub stanowiąc
jego integralną część). Dla danego organu Ustawa przewidywałaby
istnienie regulaminu, zawierającego logiczną strukturę
organizacyjną oraz procedury, zapewniające szybki i jakościowy
obieg informacji pomiędzy komórkami planistycznymi i analitycznymi.
Jest to opcja minimum.
Idealna opcja – to samodzielne
ministerstwo ds. Odporności Państwa/Odporności Kryzysowej, które
realizowałoby zadania z zakresu zarządzania kryzysowego, obrony
cywilnej, ochrony infrastruktury krytycznej oraz ochrony przed
dezinformacją. To wymagałoby jednak uświadomienia sobie przez
rządzących, że nie zbuduje się systemu odporności państwa i
obrony cywilnej najtańszym kosztem.
3. Podmioty ochrony ludności
W Ustawie o OLOC
projektodawca wprowadza nowe pojęcie oraz rozwiązanie organizacyjne
– jest to „podmiot ochrony ludności”, w czasie wojny
przekształcany w podmiot obrony cywilnej. Na pierwszy rzut oka jest
do dobre rozwiązanie, również zaczerpnięte z Ustawy o ZK
(podmioty zarządzania kryzysowego). Problem jednak tkwi w realizacji
tego pomysłu.
Podmioty ochrony
ludności wymienione są w Artykule 17. Możemy tam znaleźć między
innymi: Państwową Straż Pożarną, RCB, OSP, zakładowe i gminne
straże pożarne, szpitale, PCK, Caritas, inspekcję sanitarną oraz
weterynaryjną, Lasy Państwowe, Instytut Meteorologii i Gospodarki
Wodnej… Nawet Polski Związek Łowiecki. Ciekawa lista.
Ale
w sposób kuriozalny zabrakło tu jednej z najważniejszych
instytucji – służb komunalnych.
Otóż służby
komunalne to niezbędny element obrony cywilnej. Przedsiębiorstwa
wodociągowe, utrzymania dróg, utrzymania czystości, energetyczne,
ciepłownicze – wszystkie one posiadają sprzęt oraz ludzi,
których zdolności oraz kompetencje są niezbędne dla istnienia
miasta i powiatu zarówno w czasie pokoju, jak również podczas
wojny. Dlatego w latach Zimnej Wojny służby komunalne stanowiły
obowiązkową część sił OC, a ich personel posiadał przydziały
mobilizacyjne do Formacji Obrony Cywilnej we własnych miejscach
pracy.
Wynikało to z dwóch potrzeb: ratownictwo oraz
biologiczne potrzeby ludności.
Wyobraźmy sobie atak na
miasto, szczególnie jądrowy – nawet niedużej mocy, nawet gdzieś
na skraju miasta. Dochodzi do powstania masowych zniszczeń, na
obszarach które ucierpiały w średnim stopniu – instalacje
wodociągowe oraz gazowe ulegają rozszczelnieniu. Nie ma możliwości
ich centralnego odłączenia. Woda zalewa ludzi w schronach i
miejscach ukrycia, płonący gaz przeszkadza ratownikom i strażakom.
Likwidacją takich zagrożeń miały się zajmować formacje
ratownictwa komunalnego – w tym przypadku tworzone z
przedsiębiorstw obsługujących miejską sieć wodociągową oraz
przedsiębiorstw obsługujących miejską sieć gazową.
Pracownicy
posiadający mapy sieci oraz wiedzę z zakresu obsługi urządzeń
tej sieci, zgodnie z zadaniami określonymi w planie obrony cywilnej
– wówczas znajdują miejscowe zawory przewodów odpowiednio
wodociągowych oraz gazowych, i odcinają dopływ.
Idąc
tym tropem dalej – pracownicy zakładu utrzymania dróg, posiadając
spycharki gąsienicowe – torują zagruzowane drogi, tak aby wozy
straży pożarnej, karetki pogotowia oraz inne specjalistyczne
maszyny mogły dotrzeć do ocalałych w schronach i miejscach ukrycia
ludzi. Koparki, ładowarki oraz dźwigi samochodowe, również będące
na wyposażeniu tych służb – odgruzowują zawalone wyjścia ze
schronów i ukryć, uwalniając ludzi.
Tymczasem sąsiednia
mała miejscowość trafia pod opad radioaktywny. Po kilku dniach lub
godzinach (zależnie od początkowego skażenia) poziom
promieniowania opada do akceptowalnych dawek, ludziom kończą się
zapasy żywności oraz wody, należy więc przygotować punkty
pomocy, do których ludzie dotrą pieszo. Jednak na drogach i
chodnikach pozostają resztki pyłu promieniotwórczego, których
należy się pozbyć. Każde przedsiębiorstwo utrzymania dróg lub
utrzymania czystości posiada polewarko-zmywarki samochodowe,
przeznaczone do okresowego mycia ulic. Dalej szanowny czytelnik
podpowie sobie sam.
Powyżej opisane sytuacje oczywiście dotyczą najczarniejszego scenariusza, uwzględniającego użycie broni jądrowej. Scenariusze „lepsze”, czyli zwykłego konfliktu zbrojnego bez użycia broni masowego rażenia – również wymagają zastosowania zasobów służb komunalnych. Jeżeli jakiś budynek mieszkalny zostanie trafiony, i dojdzie do zagruzowania ludzi – najszybciej tuż po straży pożarnej na miejsce dotrze dyżurująca koparka ze służb komunalnych. Na większość zdjęć z ukraińskich miast, które mogą państwo obserwować – maszyny budowlane biorące udział w odgruzowaniu należą właśnie do miejskich służb komunalnych. Natomiast co w razie gdyby w mieście doszło do zaniku ciśnienia w sieci wodociągowej? Owszem, w niektórych miejscach są studnie głębinowe. Ale nie wszędzie – tu z pomocą przychodzą wodociągi miejskie, posiadające na stanie dużą ilość beczkowozów. Kolejny przykład – wywóz śmieci. Grzebanie zmarłych. Kto ma się tym zająć, jeśli na czas wojny pracownicy służb komunalnych dostaną przydział do sił zbrojnych, zaś sprzęt w ramach świadczeń rzeczowych zostanie przekazany siłom zbrojnym?
Podczas kongresu Oporność 2024, na jednym z panelów obecny był mer Charkowa, Ihor Terehow. Opowiadał o tym, jak miasto daje sobie radę, i szczególnie chwalił działania służb komunalny – że to właśnie dzięki nim miasto żyje i może dalej funkcjonować. Najwyraźniej mer Charkowa nie został wysłuchany przez pracowników MSWiA.
Oczywiście jest
jedno „ale”. Artykuł 18 o następującym brzmieniu:
„W celu zapewnienia wykonania zadań ochrony ludności lub obrony cywilnej właściwy miejscowo wójt (burmistrz, prezydent miasta), starosta lub marszałek województwa mogą wyznaczyć jako podmioty ochrony ludności podległe im samorządowe jednostki organizacyjne i spółki prawa handlowego ze 100% udziałem jednostki samorządu terytorialnego.”
Problem
tkwi w sformułowaniu „mogą wyznaczyć”. Mogą, ale nie muszą.
W ten oto sposób MSWiA zrzuca decyzję na samorządy. Jeden
wójt/starosta/prezydent uzna że należy przedsiębiorstwa komunalne
wyznaczyć jako podmioty OL/OC, drugi wójt/starosta/prezydent uzna
że nie jest to potrzebne. W jednym mieście ludność będzie
zabezpieczona w wodę i wywóz śmieci, w drugim – nie. Gdzieś
będą ludzie od razu gotowi do grzebania zmarłych, a gdzieś
zacznie się spontaniczne szukanie ochotników. Bo organ ochrony
ludności nie wyznaczył służb komunalnych jako podmiotów OC i nie
nadała pracownikom przydziałów mobilizacyjnych do OC.
Przesłaną w ramach konsultacji publicznych uwagę w danej kwestii, dla ułatwienia powołującą się na akty prawne regulujące działalność samorządowych przedsiębiorstw komunalnych – ministerstwo zwyczajnie zignorowało. To oznacza, że za sprawą nowej ustawy stworzonej przez MSWiA, spora część miast może okazać się bez nieodzownych w czasie wojny sił i środków, kluczowych dla egzystencji ludzi. Zamiast tego ministerstwo najwyraźniej uznało, że powiatowe centra pomocy rodzinie nie są instytucjami pomocy społecznej – albowiem w Art. 17 wymieniono je oddzielnie. Doprawdy zadziwiająca twórczość, zważywszy na Ustawę z dnia 12 marca 2004 r. o pomocy społecznej, która w ustępie 1 artykułu 112 stwierdza wprost, że „zadania pomocy społecznej w powiatach wykonują jednostki organizacyjne – powiatowe centra pomocy rodzinie”.
Kolejny fatalny błąd
projektodawcy polega na braku jakiegokolwiek rozwinięcia idei
podmiotów ochrony ludności/obrony cywilnej. Projektodawca tworzy
spis niezbędnych instytucji/służb, zobligowanych do działania na
rzecz OL/OC, wprowadza słuszną innowację w postaci współpracy z
NGO – lecz najwyraźniej nie wiedząc po co. Można podporządkować
różne podmioty pod OL/OC, pytanie tylko po co? Ustawa o powszechnym
obowiązku obrony RP „wiedziała” po co poszczególne
instytucje/służby były zobligowane do działania na rzecz OC.
Odpowiedź na to pytanie zawarta była w samej postaci, w której
podmioty zobligowane były do uczestnictwa w OC – w formacjach
obrony cywilnej.
To w formacjach obrony cywilnej (FOC) tkwi tak naprawdę istota i sens obligowania różnych podmiotów gospodarczych, czy państwowych, do realizacji zadań OC. Zobowiązanie kogoś do bycia podmiotem OC dla samej zasady nie ma sensu – ten obowiązek wynika z potrzeby wykorzystania potencjału, którym podmiot może wesprzeć obronę cywilną. W jaki sposób można ten potencjał wykorzystać? Tylko poprzez tworzenie formacji obrony cywilnej, czyli struktur operacyjnych. Albowiem podmiot ochrony ludności - to jednostka organizacyjna, organizując ochronę ludności wyznaczamy jej elementy. Natomiast czymś zupełnie innym są struktury operacyjne – bo co innego to zorganizowanie ochrony ludności/obrony cywilnej za pomocą podmiotów, a co innego to zorganizowanie samych podmiotów, aby mogły one prowadzić działania ratownicze i pomocowe podczas kryzysu, mówiąc prościej – operować. Każde siły działające w sytuacji kryzysowej wymagają odpowiedniej struktury organizacyjnej oraz hierarchii, po to aby mogło w ogóle zaistnieć kierowanie i aby było kim kierować. Grupa ludzi z kierownikiem, podzielona na podgrupy, z których każda zna swoje obowiązki oraz zasady współdziałania między sobą – to coś zupełnie innego, niż po prostu chaotyczny tłum ludzi wpisanych jako "personel obrony cywilnej" w "podmiocie ochrony ludności" wpisanym do Excela na urzędowym komputerze. Dokładnie na zasadzie takich zorganizowanych grup (FOC) opierało się wykorzystanie służb komunalnych w OC. Na podstawie organizacji tworzono jednostki zadaniowe, których kompetencje wynikały wprost z codziennych kompetencji organizacji. W projekcie ustawy o wykorzystaniu kompetencji podmiotów nie ma ani słowa. Organ ochrony ludności wyznacza jakieś tam organizacje, ale po co – nie wie nikt. Wszystko opiera się na założeniu że „jakoś się tam przydadzą”.
Ministerstwo zbiera
potencjał, ale nie wiedząc w jaki sposób chce ten potencjał
wykorzystać. Brak zapisów umożliwiających wyznaczanie podmiotów
do realizacji poszczególnych zadań OL/OC – oznacza brak
możliwości realnego wykorzystania tych podmiotów w sensie
praktycznym.
Trzeci fatalny błąd projektodawcy – do
podmiotów ochrony ludności nie zaliczono nie tylko służb
komunalnych, lecz również zakładów przemysłowych i obiektów
infrastruktury krytycznej. W ten sposób resort spraw wewnętrznych
najwyraźniej zrezygnował z drugiego z dwóch głównych zadań OC –
ochrony przemysłu i infrastruktury krytycznej. Trudno sobie
wyobrazić elektrownię po ataku rakietowym, która nie posiada
zakładowych formacji obrony cywilnej. Strażacy przyjeżdżają po
ataku, ale nie mają wystarczającej ilości sił i środków, by
pomóc uwięzionym w ruinach pracownikom, oraz by zlikwidować
czynniki techniczne skutkujące na przykład rozprzestrzenianiem się
pożaru.
Kiedyś istniało podejście, że każdy duży i ważny
obiekt przemysłowy, energetyczny lub transportowy – posiada
odpowiednie formacje obrony cywilnej, na przykład: przeciwpożarowe
(czyli straż pożarną), sanitarne (czyli pomoc przedmedyczną),
oraz ratownictwa budowlanego (czyli odgruzowanie). Do tego, na takiej
przykładowej elektrowni, oczywiście istniała formacja ratownictwa
energetycznego, z uwagi na wysokie napięcia. Wszystko po to, aby
zmniejszać skalę zniszczeń poprzez zatrzymanie procesów
destrukcyjnych (takich jak pożar) i ich likwidację, oraz ratować
kompetentny i dlatego bezcenny personel. Po to, by w trakcie działań
zbrojnych nieprzyjaciel nie niszczył doszczętnie potencjału
gospodarczego państwa.
Niestety,
patrząc na projekt ustawy, dochodzimy do wniosku, że o własny
potencjał gospodarczy Państwo Polskie troszczyć się nie zamierza.
Być może jest to po prostu kwestia kilku urzędników, którzy nie do końca rozumieją czym jest obrona cywilna – kwestia ludzi, którzy
znaleźli się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie.
Wnioski:
Należy
przywrócić ominięte z nieznanych powodów formacje obrony cywilnej
jako docelową funkcję podmiotów ochrony ludności/obrony cywilnej.
Należy – zgodnie z wytyczonymi zadaniami OC – ustalić rodzaje
formacji obrony cywilnej, aby móc wyznaczać dla każdego podmiotu
odpowiedni rodzaj formacji, wynikający z możliwości podmiotu.
Do
listy podmiotów ochrony ludności należy obowiązkowo zaliczyć
służby komunalne, czyli przedsiębiorstwa użyteczności
publicznej, o których mowa w artykule 6 Ustawy z dnia 25 września
1981 r. o przedsiębiorstwach państwowych; oraz samorządowe zakłady
budżetowe i spółki z udziałem jednostek samorządu
terytorialnego, o których mowa w rozdziale 2 oraz rozdziale 3 Ustawy
z dnia 20 grudnia 1996 r. o gospodarce komunalnej (Dz. U. z 2021 r.
poz. 679. t.j.)
Ponadto, w liście takich podmiotów powinny
znaleźć się przynajmniej obiekty infrastruktury krytycznej, z
uwagi na ich znaczenie dla samej ludności. W szerszej wersji, w
liście tej powinny znaleźć się również przedsiębiorstwa z
wykazu przedsiębiorców o szczególnym znaczeniu
gospodarczo-obronnym.
AKTUALIZACJA: 18 października 2024 r. na posiedzeniu podkomisji sejmowej, Pan Minister Wiesław Leśniakiewicz odpowiadając na podobne zarzuty - jak te zawarte powyżej - wyjaśnił, iż na dobrą sprawę podmiotów i personelu OC wystarczy, a czas formacji obrony cywilnej "minął". Argumentacja była dość anegdotyczna, jak na merytoryczną rozmowę na podkomisji sejmowej – Pan Minister stwierdził, że na ćwiczeniach OC w latach 80' zawsze przyjeżdżała straż pożarna, zaś formacje tworzone w zakładach – nie, bo nie zawsze wiadomo czy były utworzone i jaki był ich realny stan. Z tego powstał wniosek, że formacje nie są potrzebne.
Należy wyjaśnić tu kilka kwestii.
Po pierwsze, istniały dwa rodzaje formacji OC - zakładowe oraz terenowe. Zakładowe tworzono w zakładach pracy w celu ochrony tychże zakładów. Terenowe tworzono na podstawie między innymi wspomnianych przedsiębiorstw komunalnych, ich zadaniem było udzielanie pomocy ludności cywilnej. Zakładowe formacje opcjonalnie mogły być skierowane do pomocy ludności cywilnej, na wniosek właściwego terenowo szefa OC. Formacje zakładowe oraz terenowe ćwiczyły oddzielnie. Nic więc dziwnego, że formacje zakładowe nie brały udziału w ćwiczeniach terenowych formacji.
Po drugie, nawet gdyby Minister Leśniakiewicz miał na myśli jakąś formację terenową – to jej niestawienie się do ćwiczeń byłoby poważnym niedopełnieniem obowiązków komendanta lub szefa OC przedsiębiorstwa/organizacji, wymagającym wyjaśnienia oraz przeprowadzenia kontroli, być może kary.
Po trzecie, nie dopełnienie obowiązków nie jest uzasadnieniem dla likwidacji samej instytucji formacji OC. Jeżeli na froncie przegrywa jedna dywizja lub brygada, to nie likwidujemy z automatu wszystkich dywizji i brygad – niestety autorzy ustawy z MSWiA myślą odwrotnie, co dziwi, albowiem są to dawni oficerowie straży pożarnej, która przecież zgodnie z Artykułem 1 Ustawy o Państwowej Straży Pożarnej sama jest... formacją. Zgodnie z tą logiką należy się więc spodziewać likwidacji wszystkich jednostek ratowniczo-gaśniczych PSP, w razie gdyby w którejś z nich nie dopełniono obowiązków. Zamiast tego niech powstaną podmioty ratowniczo-gaśnicze, w których nie wiadomo kto będzie dowódcą, nie wiadomo komu będą podlegać strażacy, nie wiadomo jak będą zorganizowane dyżury, nie wiadomo kto i nie wiadomo co będzie miał robić podczas wyjazdu alarmowego.
Formacja to struktura operacyjna. Akcje ratownicze i pomocowe nie mogą być realizowane na zasadzie pospolitego ruszenia - taka jest specyfika sytuacji kryzysowej, tylko zorganizowana struktura jest w stanie odpowiednio zareagować. Brak wiedzy byłego Szefa Obrony Cywilnej o znaczeniu formacji obrony cywilnej (sic!) będzie skutkował kompletnym chaosem w organizowaniu działań podmiotów ochrony ludności/obrony cywilnej oraz planowaniu zadań tychże na szczeblu organów ochrony ludności/OC.
Wymowne jest również to, że na drugim posiedzeniu podkomisji (22 października) do podmiotów ochrony ludności dodano Polski Związek Wędkarski. Wędkarze będą obowiązkowym podmiotem ochrony ludności, zaś samorządowe przedsiębiorstwa posiadające sprzęt niezbędny do ratowania ludzi lub odkażania – nie.
4. Zasoby ochrony ludności
Artykuł 33
Rozdziału 4 jest zdecydowanie ulubionym zapisem autora niniejszego
tekstu.
Ustęp 1 brzmi następująco:
„Terytorialne organy ochrony ludności tworzą i utrzymują zasoby ochrony ludności, niezbędne do udzielania pomocy doraźnej i pomocy humanitarnej, w szczególności zapasy wody i środki do jej magazynowania, transportu i uzdatniania, zapasowe źródła energii i paliwa, odzież, zapasy żywności, środki sanitarne i higieniczne, produkty lecznicze i wyroby medyczne oraz stacjonarne i mobilne tymczasowe miejsca pobytu.”
Zapasy wody i środki
do jej magazynowania. Można przeczytać raz jeszcze, aby
posmakować.
Mimo, iż punkt 3 artykułu 38 w Rozdziale 5 mówi
coś o wykazie zapasowych ujęć wody, to tutaj świadomość
istnienia ujęć wody jak gdyby dematerializuje się. Studnie
głębinowe najwyraźniej powinny być uwzględniane dla sportu, żeby
urzędnicy mieli więcej pracy do wykonania, bo w praktyce z takiego
wykazu nic nie wynika. Terytorialne organy ochrony ludności
utrzymują zapasy wody i środki do jej magazynowania. Nie da się
tego inaczej zinterpretować, niż jak budowę magazynów wody pitnej
na potrzebę ludności cywilnej całego kraju.
To nie
wszystko. Pracowników samorządów prosimy o wytrwałość. Otóż
zapasy te mają być gromadzone na okres co najmniej 7 (słownie -
siedmiu) dni. Tako rzecze punkt 3 artykułu 33.
A to tylko kwestia wody. Oraz żywności. Na siedem dni dla mieszkańców z całego obszaru odpowiedzialności. Wróćmy raz jeszcze do ustępu 1 – terytorialne organy ochrony ludności tworzą ponadto zapasowe źródła energii i paliwa. Jakie? Tego ustawa nie określa. To samo dotyczy odzieży. Widocznie, starostwa i gminy będą musiały pytać każdego mieszkańca o rozmiar odzieży, po to by zapewnić rezerwowe zestawy takowej. Darmowe ubrania dla obywateli – tego jeszcze nie było. Produkty lecznicze – tak samo. Jakie? W jakiej ilości? Wszystkie istniejące na świecie, na siedem dni? Czy tylko dla tej ludności, która potrzebuje tych leków? Ale jak to ustalić? I w jaki sposób szpitale mają być zabezpieczone w produkty lecznicze i wyroby medyczne? Ustawa tego nie określa. Standardowa praktyka, czyli szpitalne rezerwy środków medycznych, nie jest obecna w projekcie, to samorządy mają jakoś ustalić ile i jakich wyrobów medycznych ma być.
Może gdyby istniały sanitarno-medyczne formacje obrony cywilnej, których możliwości operacyjne można byłoby oszacować i wytyczyć niezbędną ilość zasobów – samorządy mogłyby w ramach koordynacji i współpracy z podmiotem utrzymującym taką FOC nabyć określoną przez podmiot ilość środków medycznych. Ale projekt Ustawy nie przewiduje czegoś takiego jak „formacja obrony cywilnej”. To samo dotyczy reszty kategorii zasobów.
Wnioski:
Można
sformułować w postaci anegdoty. W ramach konsultacji społecznych
ministerstwu złożono uwagę, zawierającą propozycję stworzenia w
postaci oddzielnego rozporządzenia – odpowiedniej metodyki
określania ilości tych zasobów oraz ich przydziału. Oraz
merytoryczną krytykę absurdalnego przepisu o magazynowaniu wody,
wraz z propozycją zmiany sformułowania na „ujęcia wód
podziemnych”.
Uwagę zignorowano.
AKTUALIZACJA: 18 października 2024 r. na posiedzeniu podkomisji sejmowej, Pan Minister Wiesław Leśniakiewicz odpowiadając na podobne zarzuty - jak te zawarte powyżej - wyjaśnił, iż projektodawcy chodziło tak naprawdę o zapewnienie dostępności do wskazanych kategorii zasobów, tak więc przechowywanie danych zapasów może być zrealizowane na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego, mówiąc prościej hurtownie na podstawie umowy mogą przechowywać ubrania oraz żywność, zobowiązując się do wydawania tych zapasów organom ochrony ludności.
Nadal jednak powstaje szereg pytań. Mianowicie, ustęp 3 tego artykułu zobowiązuje organa ochrony ludności do zapewniania tego dostępu w trakcie 7 dni, przy czym na podkomisji była mowa o zmniejszeniu tego okresu do 3 dni, więc prawdopodobnie ten okres ulegnie zmianie. Pytanie jednak - co robić, gdy na terenie gminy lub miasta nie ma hurtowni lub sklepów zapewniających dostęp do żywności w trakcie 3 (lub nadal 7) dób? Będą jednak tworzone własne, samorządowe magazyny? Kolejne pytanie, zresztą już znane - na ile osób samorządy powinny szacować zapas odzieży? Jaka to ma być odzież? I skąd samorząd ma wiedzieć, że taką umowę może zawrzeć z podmiotem zewnętrznym? Czy powinna być wyznaczona osoba z całodobowym dostępem do zasobów? Osoba odpowiedzialna za utrzymanie tych zasobów? Jaka będzie odpowiedzialność dla podmiotu zewnętrznego, jeżeli np. bardziej będzie mu się opłacało wyprzedanie całości swoich zasobów z powodu, dajmy na to, problemów finansowych?
Sam "outsourcing" nie jest złym pomysłem. Jednakże nie da się zrealizować tego mechanizmu w każdej jednostce samorządu terytorialnego, więc poszczególne samorządy nadal będą zmuszone do tworzenia własnych magazynów. Nawet w koncepcji "outsourcingu" niezbędne są odpowiednie wytyczne, określające co, w jakiej ilości, w jaki sposób i na jakich zasadach powinno być przechowywane. Takie rozwiązanie w postaci rozporządzenia zostało zaproponowane przez jednego z parlamentarzystów na podkomisji. Propozycję utworzenia wytycznych oczywiście odrzucono.
Ostatecznie powstaje zasadnicze pytanie, czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie rezerw regionalnych, utrzymywanych przez wojewodów dla oszacowanej średniej ilości osób poszkodowanych w klęskach żywiołowych? Zwalanie tego zadania na samorządy, nie określając obowiązków w szczegółach - to niezbyt praktyczny i racjonalny pomysł.
5. Planowanie w ochronie ludności i obronie cywilnej
Uwagi w kwestii
planowania OL i OC są drobne. Tak oto, Artykuł 38 zobowiązuje
organy ochrony ludności do zawierania w planach zarządzania
kryzysowego wykazy źródeł energii. Projektodawca nie mówi, o
jakiej energii mowa, i o jakich źródłach. Co ciekawe, obwiązek
ten dotyczy również RCB. Prawdopodobnie, resort spraw wewnętrznych
i administracji chce wiedzieć gdzie i ile gniazdek znajduje się w
biurze na Alejach Ujazdowskich 5.
Poza tym uwagi w
kwestii planowania OL i OC są drobne z tego względu, iż zbytnio
nie ma co komentować. Większość Rozdziału 5 projektu Ustawy
poświęcono ewakuacji oraz ochronie dóbr kultury. Rzeczy takie, jak
plan ukrycia ludności (aby organy wiedziały ile osób mogą ukryć
i gdzie, aby skorygować to z planami ewakuacji) lub plan działań
ratowniczych w sytuacji wystąpienia masowych zniszczeń, z rejonami
ześrodkowania sił ratowniczych i innymi dziwnymi szczegółami –
najwyraźniej uznano za nieistotne, lub pominięto nieświadomie.
Samorządy będą więc musiały samodzielnie się dowiedzieć (nie
wiadomo skąd) w jaki sposób należy przygotować swój obszar
odpowiedzialności do reagowania na skutki uderzeń bronią masowego
rażenia. Nie wiadomo, czy taka wiedza zostanie przekazana w ramach
szkoleń, albowiem ustawa nie wprowadza żadnych obowiązków w
zakresie planowania działań ratowniczych (stąd też nie ma
obowiązku uwzględniania takich aspektów w programach
szkoleniowych). Cieszy to, że przynajmniej dobra kultury ocaleją –
bo plany ochrony takowych są o dziwo bardzo szczegółowo opisane.
Świadczy to o wysokiej kulturze mentalno-duchowej panującej w
resorcie spraw wewnętrznych, albowiem wartość dóbr kultury
pracownicy resortu stawiają wyżej niż wartość życia ludzkiego.
6. Szkolenia, ćwiczenia i edukacja z zakresu ochrony ludności i obrony cywilnej
Niniejszy rozdział
w Art.50 wytycza Akademii Pożarniczej rolę ekskluzywnego ośrodka
szkoleniowego dla ministrów, sekretarzy stanu i podsekretarzy stanu,
szefów urzędów centralnych oraz wojewodów, marszałków
województw i starostów.
Dany zbiór składa się co najmniej z
ponad 500 osób, a ponadto również zastępców wymienionych osób,
albowiem zastępcy również zobowiązani będą do wykonywania zadań
z zakresu OL/OC. Ponadto, szkolenia tego typu powinny być prowadzone
regularnie. Jest to duża ilość osób, wobec czego powstaje pytanie
– czy Akademia Pożarnicza jest w stanie przyjąć tak dużą ilość
osób bez rozbudowy zdolności.
Kolejną kwestią
jest brak jakiejkolwiek koncepcji w zakresie masowej edukacji
obywateli. Zapisy ustawy (zawarte również w innych rozdziałach)
nakładają obowiązek planowania edukacji przez organy ochrony
ludności, na czele z Ministrem spraw wewnętrznych i administracji.
Jednakże zapisy te mają dość ogólnikową formę. Dla porównania,
Ustawa o powszechnym obowiązku obrony RP zawierała w artykułach
168-173 szczegółowy opis tego, w jaki sposób organy administracji
publicznej mają realizować masową edukację. Artykuł 171
wprowadzał nawet obowiązek określania w drodze rozporządzenia
odpowiednich zasad, wymiaru oraz sposobu organizowania masowych
szkoleń ludności. Istniała więc pewna koncepcja masowej
edukacji.
Należy zaznaczyć, że masowa edukacja
obywateli to niezbędny element każdego systemu obrony cywilnej.
Albowiem to od wiedzy jednostki zależy zdolność do jej
przetrwania. Nie da się zbudować społecznej odporności, o której
mówi ustawa, bez powszechnej edukacji obywateli każdego wieku i
każdej grupy społecznej.
Wnioski:
Rozdział
poświęcony edukacji należałoby poszerzyć o dodatkowe zapisy,
bardziej szczegółowo określając zadania i kompetencje organów
ochrony ludności w zakresie edukacji. Odpowiednim rozwiązaniem
byłoby wdrożenie programu edukacji masowej, opierającego się na
rozporządzeniu ministra właściwego ds. wewnętrznych i
administracji.
Szkolenia dla
ministrów, sekretarzy stanu i podsekretarzy stanu, szefów urzędów
centralnych oraz wojewodów, marszałków województw i starostów
należałoby oprzeć na równomiernym rozłożeniu szkoleń pomiędzy
uczelniami służb państwowych podlegającymi ministrowi właściwemu
do spraw wewnętrznych lub ministrowi właściwemu do spraw obrony
narodowej. Przykładowo, uczelnie takie jak Wojskowa Akademia
Techniczna oraz Akademia Sztuki Wojennej posiadają odpowiedni
potencjał w zakresie tego typu szkoleń.
7. Realizacja zadań ochrony ludności
Rozdział ten
poświęcono realizacji zadań ochrony ludności. Rozdział
zobowiązuje szefów organów OL/OC do kierowania i koordynowania
realizacji zadań OL/OC przez podmioty, umożliwia wydawanie przez
nich zaleceń w danym zakresie, umożliwia organizowanie współpracy
pomiędzy podmiotami OL/OC. Szczegółowo opisano nawet kontrolę
realizacji zadań.
Zapomniano niestety o najważniejszym.
O samych zadaniach i sposobie ich przydzielania. No bo jak nie ma
formacji obrony cywilnej, a są abstrakcyjne podmioty, to jak można
im wyznaczyć jakiekolwiek zadania?
Samorządy coś tam mają kontrolować, nadzorować, koordynować, ale tak w sumie nie do końca wiadomo co.
8. Wykrywanie, alarmowanie, łączność
Brak uwag. Wdrożenie kompleksowego systemu łączności kryzysowej dla organów administracji publicznej to dobra wiadomość, na którą czekano od lat.
9. Obiekty zbiorowej ochrony. Schrony dla łosi, jeleni, sarn, dzików, borsuków...
Wpierw warto zaznaczyć, że wprowadzenie danego rozdziału do ustawy należy uznać za dobrą nowość. Brak jakichkolwiek zapisów dotyczących budowli ochronnych w Ustawie o powszechnym obowiązku obrony RP, doprowadził do zaniku w Polsce cywilnego budownictwa ochronnego oraz samych budowli ochronnych na okres ponad dwóch dekad. Taki stan prawny umożliwił ówczesnemu premierowi (Leszek Miller) usunięcie zapisów nakładających na szefów OC obowiązek utrzymania oraz budowy nowych schronów i ukryć (Dz.U. 2002 nr 96 poz. 850).
Umocowanie budownictwa ochronnego na poziomie ustawy zabezpiecza na przyszłość istnienie budowli ochronnych, chroniąc je przed tak skrajnie nieracjonalnymi (wręcz niebezpiecznymi) decyzjami, jak ta z 2002 r.
Jednakże zapisy
artykułu zawierają wiele nieracjonalnych rozwiązań.
Artykuł 90 określa
pojemność budowli ochronnych na obszarze odpowiedzialności organów
ochrony ludności. Dochodzi tu do kuriozalnej sytuacji – w miastach
przewiduje się minimalną pojemność budowli ochronnych tylko dla
25% populacji, podczas gdy poza granicami administracyjnymi miast –
dla 15%.
Oznacza to, że dla miast świadomie zmniejsza się
docelową pojemność schronów i ukryć. Dochodząc do wskaźnika
zaledwie 25%, samorządy mogą sobie „odpuścić” dalsze
zwiększanie zasobu budowli ochronnych.
Zaś dla ośrodków
pozamiejskich – wprowadza się obowiązek posiadania budowli
ochronnych pozwalających na ukrycie 15% populacji. Tylko i aż. Dla
niektórych gmin może być to zadanie wręcz niewykonalne –
zwyczajnie z braku odpowiedniej zabudowy, istniejącej bądź
planowanej w przyszłości. To samo zresztą dotyczy wielu miast –
są w Polsce miasta, które pod względem zabudowy bardziej
przypominają wieś. Oznacza to, że niektóre samorządy będą
zmuszone do wykonywania wolnostojących budowli ochronnych, drogich
pod względem realizacji oraz utrzymania. Co jednak najważniejsze, w
wielu przypadkach ich tworzenie będzie najzwyczajniej na świecie
pozbawione jakiegokolwiek sensu – nie każde miasto i nie każda
wieś zagrożone są atakiem konwencjonalnym, bądź jądrowym. Dla
większości polskich miast i wsi główne zagrożenie stanowi opad
promieniotwórczy. Ochrona przed takowym w przypadku większości
gospodarstw domowych będzie wymagała samodzielnego przygotowania
miejsc ukrycia, które swoją drogą nie wymagają zbyt dużych
nakładów przy tworzeniu.
Zagrożenie ostrzałami
konwencjonalnymi oraz uderzeniami bronią masowego rażenia koreluje
z poszczególnymi obszarami o poszczególnych cechach. Są to głównie
obszary przygraniczne we Wschodniej Polsce oraz duże aglomeracje
miejsko-przemysłowe; a także miasta i wsie położone obok
jednostek wojskowych i obiektów infrastruktury krytycznej. Niektóre
obszary pozamiejskie mogą wymagać wręcz większej pojemności
budowli ochronnych, z uwagi na obecność potencjalnych celów
uderzeń jądrowych w pobliżu.
Pojemność budowli
ochronnych nie może zależeć od rodzaju miejscowości. Taka logika
skutkuje nieracjonalną alokacją budowli ochronnych, oraz
nieracjonalnym wydawaniem środków finansowych.
Artykuły 83,
86, 87 oraz 88 tworzą uwarunkowania formalno-prawne, w ramach
których potwierdzenie właściwości ochronnych schronu lub ukrycia
– odbywa się przy odbiorze gotowego obiektu. Jest to rozwiązanie
o tyle fatalne, że w razie zaistnienia błędów w projekcie budowli
ochronnej, organ ochrony ludności nie będzie mógł zobowiązać
projektanta do usunięcia takowych przed rozpoczęciem prac
budowlanych.
Oznacza to, że dzięki ustawie możliwe będzie budowanie wadliwych schronów, zaś stwierdzenie ich wadliwości będzie możliwe dopiero w trakcie odbioru już gotowego obiektu.
Aby to wyjaśnić,
przejdźmy do przykładu.
Deweloper realizuje osiedle ze
schronami, ale niedoświadczony projektant źle zaprojektował
schrony, wprowadzając, dajmy na to, instalację kanalizacyjną z
mieszkań do pomieszczeń schronu. Osiedle wybudowano, administracja
samorządowa dokonuje odbioru, lecz nagle okazuje się, że te
schrony nie mogą być zakwalifikowane jako budowle ochronne.
Samorząd nie ma prawa na wydanie zgody zezwalającej na przebywanie
ludzi w niebezpiecznej budowli ochronnej. Zaś likwidacja wad, czyli
usunięcie rur kanalizacyjnych – wymagałoby rozkucia ścian,
sufitów, być może odkopania kondygnacji podziemnej. Deweloper z
przyczyn finansowych rezygnuje z tych przedsięwzięć, organ nie
kwalifikuje tych schronów jako budowli ochronnych i planuje dla
mieszkańców ewakuację lub po prostu kwalifikuje te schrony jako
MDS, tym razem legalnie skazując mieszkańców na niebezpieczny
schron.
Tej sytuacji
można było przecież uniknąć, gdyby samorządowy organ ochrony
ludności na etapie uzgodnienia pozwolenia na budowę wykryłby
wadliwe rozwiązanie.
Artykuł 95 zasługuje na szczególną
uwagę. Jest zarówno bardzo dobrym i jednocześnie fatalnym
rozwiązaniem. Zdecydowanie cieszy ustawowe zobowiązanie samorządów
do wykonywania stacji oraz tuneli metra i tramwaju jako budowli
ochronnej. Albowiem przystosowanie budowanych stacji i tuneli na
schron pozwala stosunkowo tanim kosztem zapewnić bezpieczne miejsce
dla bardzo dużej ilości osób.
Mowa jednakże o
budowanych stacjach i tunelach. Przystosowanie na schron lub ukrycie
tych istniejących, w większości przypadków możliwe jest tylko
ogromnym kosztem – zarówno finansowym, jak również logistycznym
(takie prace wymagają zatrzymania ruchu na długi okres). Artykuł
ten sformułowano w taki sposób, że nie do końca wiadomo, czy mowa
tylko o tych powstających, czy już istniejących
obiektach.
Ponadto, artykuł sformułowany jest również
w taki sposób, że wymaga przystosowania na budowlę ochronną…
dosłownie wszystkich istniejących tuneli oraz stacji
wykorzystywanych do celów transportowych. Mówimy więc o wszystkich
tunelach samochodowych i kolejowych w całym kraju. Również takich,
które zlokalizowane są poza miastami, np. w górach. Ustawa
zobowiązuje więc do budowania schronów przeznaczonych dla nikogo,
ulokowanych zdala od zamieszkałych przez ludzi obszarów. Czyżby
więc resort spraw wewnętrznych myślał o ochronie dzikich
zwierząt?Poza tym, przystosowanie wielu tuneli samochodowych
zwyczajnie nie jest racjonalne z operacyjnego punktu widzenia
(utrudnienia dla ruchu samochodowego, w tym wojskowego).
Wnioski:
Docelowa pojemność budowli ochronnych, a więc również ich ilość – powinna być określana na podstawie analizy zagrożeń oraz ryzyka dla obszaru gminy i powiatu. Taką analizę zagrożeń militarnych powinno przeprowadzać województwo w uzgodnieniu z RCB oraz SG WP, określając w ten sposób obszary objęte masowym budownictwem ochronnym. Dla gmin i powiatów leżących poza danymi obszarami należy zaś przyjąć założenie, że w każdym powstającym budynku użyteczności publicznej planowane jest ukrycie zabezpieczające co najmniej przed opadem promieniotwórczym.
Weryfikacja
właściwości ochronnych budowanych schronów i ukryć powinna
odbywać się na etapie kontroli dokumentacji projektowej, w ramach
przyjętej w prawie budowlanym logiki projektowania i realizacji
obiektów budowlanych.
W przypadku podziemnych obiektów
transportowych, należy ograniczyć się przystosowaniem na budowlę
ochronną wyłącznie metra oraz tramwaju. Możliwość
przystosowania na budowlę ochronną podziemnych tuneli kolejowych,
położonych na obszarze miast – należy uzgadniać ze Sztabem
Generalnym WP.
10. Wreszcie sama obrona cywilna, czyli klęska ostateczna
Regulujący obronę cywilną Rozdział 10 powoduje największe zdumienie. Po zapoznaniu się z treścią jego zapisów pojawia się wątpliwość, czy ta obrona cywilna w ogóle będzie gdziekolwiek poza papierem.
Zacznijmy od Artykułu 122:
„W czasie trwania stanu wojennego i w czasie wojny, w celu zapewnienia bezpieczeństwa osób i mienia, a także dóbr kultury przed zagrożeniami Szef Obrony Cywilnej, na wniosek wojewody, może zarządzić ewakuację ludności zamieszkującej wskazany obszar, w szczególności strefę bezpośrednich działań wojennych”
Zwróćmy uwagę na sformułowanie: „w czasie trwania stanu wojennego i w czasie wojny”.
Ewakuacja – obok ukrycia ludności podstawowy sposób ochrony ludności. Przedsięwzięcie niezmiernie skomplikowane, wymagające zastosowania sporych zasobów ludzkich, technicznych i infrastrukturalnych, oraz… czasu.
Ewakuacja jest czasochłonnym przedsięwzięciem. W socjalistycznych państwach, w warunkach całkowitego upaństwowienia środków transportu oraz komunikacji zbiorowej – szacowany czas ewakuacji miast miał wynosić 48 godzin. Co oczywiste – ewakuacja miała odbywać się zawczasu. Przewidywano uruchomienie procedur obrony cywilnej jeszcze w czasie pokoju, aby zdążyć z przygotowaniem do ewakuacji oraz z samym wyprowadzeniem ludności z miast. Obecnie proponowana ustawa przewiduje, że przedsięwzięcia ewakuacji mogą rozpocząć się tylko po ogłoszeniu stanu wojennego lub wybuchu wojny.
Co jeśli stan wojny nie zostanie ogłoszony na kilka dni przed
wybuchem konfliktu zbrojnego?
A należałoby zakładać, że tak
właśnie z przyczyn politycznych może się stać.
Efektywność
ewakuacji zależy od czasu rozpoczęcia takowej. Im później
rozpoczyna się ewakuacja, tym trudniej przebiega, i tym większe
jest ryzyko strat wśród ludności cywilnej. Stąd też wątpliwym
rozwiązaniem jest ograniczanie przedsięwzięć ewakuacyjnych
wyłącznie do czasu wojny oraz klęski żywiołowej (o czym mówi
również Artykuł 39).
Artykuł 124 ustala zadania obrony cywilnej w oparciu o Art. 62 I Protokołu dodatkowego do konwencji Genewskich – jednakże wyłącznie dla organów obrony cywilnej. Podmioty nie zostały tu uwzględnione, tak więc tak samo jak w przypadku Rozdziału 3 – mamy do czynienia z brakiem jasnych zasad przydziału zadań, zadania te, zrzucone na plecy organów – wiszą w powietrzu i nie korelują z podmiotami ochrony ludności. Znów samorząd powinien domyśleć się, co i jak powinien robić, aby spełnić obowiązki zawarte w proponowanej ustawie.
Artykuł 125 jest jednym z najbardziej problematycznych w projekcie.
Artykuł ten tworzy tzw. „korpus obrony cywilnej”, który ma
składać się z osób: które posiadają przydział mobilizacyjny do
OC, które zaciągnęły się do OC jako ochotnik, a także
funkcjonariuszy PSP oraz osób będących w krajowej rezerwie obrony
cywilnej, czyli emerytowanych funkcjonariuszy i oficerów służb i
sił zbrojnych.
Co do samej zasady doboru personelu – brak
uwag. Problem tkwi w zasadach organizacji Korpusu.
Można
zapisać, że taki korpus się tworzy, i że Minister właściwy do
spraw wewnętrznych takowym zarządza. Pytanie tylko po co ów Korpus
powstaje i po co minister ma nim zarządzać? W danym przypadku
problem jest ten sam, co w przypadku podmiotów ochrony ludności –
powołać jednostkę to co innego, niż powołać jednostkę w celu
wykonywania jakichś zadań.
Ciężko wyzbyć się wrażenia, że projektodawca inercyjnie
próbował kopiować logikę rozwiązań prawnych z Ustawy o
powszechnym obowiązku obrony RP, jednakże nie rozumiejąc jakiemu
celowi ta logika służyła. Rozdział 2 Działu IV Ustawy o
powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej określał zasady
odbywania służby w obronie cywilnej w oparciu o istniejącą
wówczas koncepcję tworzenia sił obrony cywilnej. O ile na poziomie
lokalnym (miasta, gminy, przedsiębiorstwa) przewidywano tworzenie
formacji obrony cywilnej, o tyle na poziomie krajowym przewidywano
tworzenie Oddziałów Obrony Cywilnej, które stanowić miały
wsparcie dla dużych aglomeracji miejsko-przemysłowych bezpośrednio
zaatakowanych bronią masowego rażenia (ze skutkami użycia której
miejscowości nie były w stanie poradzić sobie własnymi siłami).
Taka zasada hierarchii sił OC w postaci podziału na lokalny oraz
centralny szczebel – istniała w latach Zimnej Wojny w większości
państw NATO oraz Układu Warszawskiego. Polska nie była wyjątkiem,
dlatego zapisy w Ustawie o powszechnym obowiązku obrony RP stanowiły
podstawę dla tej hierarchii – na poziomie lokalnym tworzono
Formacje Obrony Cywilnej z pracowników organów administracji oraz
przedsiębiorstw, zaś na poziomie centralnym w Wojskach Wewnętrznych
MSW, Zawodowej Straży Pożarnej oraz Ochotniczych Hufcach Pracy
tworzono zmilitaryzowane (ale nie przeznaczone do walki) Oddziały
Obrony Cywilnej, służbę w których regulowały odpowiednie
przepisy.
Obecnie te przepisy w zmienionym kształcie
najwyraźniej przewędrowały do projektu Ustawy o ochronie ludności,
co prawda bez żadnego pomysłu nad sobą (nie służąc żadnemu
celowi). Podstawowe pytanie – po co powstaje Korpus Obrony
Cywilnej? Jakie zadania ma wykonywać? O ile Państwowa Straż
Pożarna posiada komendantów powiatowych, miejskich oraz
wojewódzkich, z Głównym na czele – o tyle w przypadku
pozostałych elementów Korpusu powstaje pytanie komu mają podlegać
ochotnicy, osoby posiadające przydział mobilizacyjny OC lub będące
w Krajowej Rezerwie Obrony Cywilnej? Kto i w jakiej postaci ma
kierować ich do działań, i na czym działania te mają polegać?
W
obecnej postaci Korpus Obrony Cywilnej wraz z podmiotami ochrony
ludności/obrony cywilnej bardziej przypomina pospolite ruszenie.
Taki jest skutek braku odpowiedniej koncepcji organizacji sił
ratowniczych, a więc odpowiednich formacji – posiadających
zadania, struktury oraz hierarchię. MSWiA wie, że istnieje spory
zasób ludzi, którzy mogą wspomóc obronę cywilną – ale nie wie
jak ten potencjał wykorzystać.
Artykuł 138 stwierdza, iż:
„Po wprowadzeniu stanu wojennego lub w czasie wojny Szef Obrony Cywilnej może zarządzić mobilizację personelu obrony cywilnej”.
W tym artykule projektodawca znów popełnia ten sam błąd, co w
przypadku ewakuacji. Oczywiście ten zarzut miałby sens, gdyby
projektodawca uwzględnił, że służba w obronie cywilnej powinna
opierać się na odpowiednich formacjach. Jeśli jednak takowych
formacji nie ma, to po co martwić się tym, że mobilizacja tych
formacji może być ogłoszona dopiero po wprowadzeniu stanu
wojennego i dopiero w czasie wojny? Jeśli formacje nie istnieją, to
nie będą miały spowodowanych absurdalnymi przepisami problemów z
rozwinięciem mobilizacyjnym! Problem z głowy.
Do największego kuriozum dochodzi w Artykule 146:
„Zasoby obrony cywilnej mogą zostać przeznaczone w ramach świadczeń rzeczowych na czas mobilizacji i czas wojny, jeśli potrzeby Sił Zbrojnych nie mogą być w inny sposób zaspokojone”
Czyli
jeżeli wojsku czegoś zabraknie, to można poświęcić życie oraz
zdrowie cywili?
Zabrakło schronu dla stanowiska dowodzenia brygady? Proszę, oto schron cywilny. Zabrakło maszyn inżynieryjnych? Proszę wziąć sobie z podmiotów OC, cywile wykopią się z zagruzowanych schronów widelcami. Brak paliwa? Transportu? Wojsko może wszystko pozyskać.
Najwyraźniej tak chciało Ministerstwo Obrony Cywilnej, dążąc do ułatwienia realizacji swoich zadań. W pierwszej wersji projektu ustawy (z 14 czerwca) zasoby OC nie podlegały pod wojskowe świadczenia. Po konsultacjach międzyresortowych MSWiA najwyżej uległo nieracjonalnym, pod względem bezpieczeństwa cywili, żądaniom resortu obrony narodowej.
Co najważniejsze – taki zapis pozwala traktować zasoby OC jako środki podwójnego przeznaczenia – a więc legalizuje ataki potencjalnego nieprzyjaciela na zasoby obrony cywilnej. Gratulacje dla MON i MSWiA.
Wnioski:
Ewakuacja ludności oraz mobilizacja sił
OC możliwa jest wyłącznie po ogłoszeniu stanu wojennego, stanu
klęski żywiołowej lub w czasie wojny. W czasie podwyższenia stanu
gotowości obronnej państwa – nie.
Jest to jedno z największych naruszeń niepisanych, lecz powszechnie uznawanych (bo oczywistych) zasad organizowania obrony cywilnej. W ustawie należy umożliwić wszczynanie procedur i przedsięwzięć ewakuacji poza stanem wojennym, klęski żywiołowej, albo wojny (przynajmniej dobrowolnej ewakuacji, jeśli ustawodawca nie zechce zawrzeć w Ustawie odpowiednich ograniczeń wolności i praw człowieka i obywatela wynikających z ewakuacji). Tym samym powinien być objęty Korpus Obrony Cywilnej.
Ponadto, należałoby przewidzieć odpowiednią formę pełnienia służby w obronie cywilnej. Oczywistym rozwiązaniem jest przywrócenie formacji oraz oddziałów obrony cywilnej, przy czym oddziały należałoby zorganizować w formie jednostek ratownictwa inżynieryjnego, które jest absolutnie niezbędnym elementem obrony cywilnej, a które obecnie w Polsce nie istnieje i utworzenie którego nie zostało przewidziane w projekcie Ustawy (co również należy uznać za mankament). W idealnym rozwiązaniu, Oddziały Obrony Cywilnej należałoby podporządkować centralnemu organowi ochrony ludności w postaci całkowicie nowej formacji mundurowej (istnieją niebezpodstawne obawy związane z poziomem kompetencji Państwowej Straży Pożarnej w dziedzinie obrony cywilnej, obawy te mogłoby złagodzić wyłącznie podporządkowanie całej PSP centralnemu organowi ochrony ludności, co raczej nie jest mile widzianym w KG PSP pomysłem).
Zaś zasoby obrony cywilnej w czasie wojny pod żadnym pozorem nie mogą być przekazywane na potrzeby sił zbrojnych. Albowiem nie tylko zachęca to nieprzyjaciela do atakowania zasobów obrony cywilnej, lecz wprost legalizuje takie zachowanie.
11. Finansowanie ochrony ludności
Oczywiście poza fatalnymi w skutkach błędnymi rozwiązaniami,
projekt Ustawy zawiera rozsądne i wręcz dobre rozwiązania.
Ustawowe wprowadzenie stałego poziomu finansowania ochrony
ludności/obrony cywilnej jest tym, czego zabrakło w poprzednim
systemie OC. Utworzenie Programu Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej
pozwala na definiowanie celów.
Problem jednak leży w
tym, co opisaliśmy w pierwszym rozdziale. Skąd możemy mieć
pewność, że środki będą wydatkowane racjonalnie, a nie w sposób
dogadzający tylko jakiejś jednej, poszczególnej instytucji?
Wprowadzenie definicyjnie rozmytej „ochrony ludności” z
nieprecyzyjnym ogólnikowym zbiorem zadań wprowadza niejasne zasady
alokacji środków finansowych. Powstaje więc proste pytanie – czy
przypadkiem Państwowa Straż Pożarna, cierpiąca na problemy z
finansowaniem w ramach już obecnie istniejącego KSRG – nie chce
poprzez Ustawę o ochronie ludności i obronie cywilnej zwyczajnie
pozyskać dodatkowych środków na finansowanie własnych potrzeb?
Rozdziały 12 oraz 13
Brak uwag.
PODSUMOWANIE
Dążenie władzy do wprowadzenia ustawy umożliwiającej budowę
obrony cywilnej należy ocenić pozytywnie.
Jednakże
realizację tych dążeń należy ocenić zdecydowanie bardzo źle.
Ciężko cokolwiek bezpośrednio zarzucić nieszczęsnym
strażakom i chemikom wojskowym, piszącym tą ustawę – albowiem
to nie są ludzie z obrony cywilnej i od obrony cywilnej.
Strategiczny błąd Państwa Polskiego został popełniony w
2000 roku, gdy likwidując Urząd Zarządzania Kryzysowego i Ochrony
Ludności zaprzepaszczono ukształtowane przez kilka dekad
doświadczone kadry. Obrona cywilna – gdybyśmy mieli odpowiedzieć
czym jest z punktu widzenia ludzkiej wiedzy – stanowiła kiedyś
część tzw. nauk wojskowych. To w Akademii Sztabu Generalnego w
Rembertowie oraz na kursach oficerskich obrony cywilnej w ZSRR
kształcono oficerów, zarządzających obroną cywilną oraz
programujących takową.
Natomiast w Polsce straż pożarna nigdy nie zajmowała się
problematyką obrony cywilnej w skali całego kraju. A gdy taki
obowiązek na nią narzucono – nadal nie posiadała takiej wiedzy,
by takim systemem skutecznie zarządzać. Wraz ze strąceniem Szefa
OCK do poziomu Komendanta Głównego PSP, problematykę OC na
szczeblu rządu wyrzucono na margines. Świadomość rządzących
elit w zakresie obrony cywilnej powoli spadała, zaś ośrodek mający
dbać o takową – ani odpowiednich kompetencji prawnych, ani
odpowiedniej wiedzy nie posiadał. Więc przez jakiś czas (20 lat)
jakoś to istniało, inercyjnie, opierając się na komunistycznym
prawie. W trakcie tych dwóch dekad całkowicie utracono stare kadry,
nowe zaś nie powstały, ponieważ straż pożarna nigdy nie weszła
w specyficzną dziedzinę nauk wojskowych – mając na głowie
ważniejsze sprawy z zakresu swych codziennych obowiązków.
Efekty takiego stanu rzeczy widzimy dziś w postaci projektu Ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej. Niektóre błędy projektodawcy są po prostu horrendalne.
Ta ustawa oczywiście umożliwi w bliższej perspektywie czasowej budowę np. schronów i ukryć oraz odbudowę tych istniejących, ale niestety mankamentów będzie więcej niż pożytku. Pytanie więc czy wejście w życie takiej ustawy ma jakikolwiek sens. Ustanowienie systemu opartego na takich rozwiązaniach prawnych oznaczałoby paraliż obrony cywilnej. Istnienie papierowych podmiotów ochrony ludności oraz nielicznych, a w dodatku źle zaprojektowanych schronów wraz z ewakuacją rozpoczynaną dopiero w chwili gdy spadną pierwsze bomby – stanowiłoby iluzję bezpieczeństwa. Zaś wejście byle jakiej ustawy uspokoiłoby polityków oraz społeczeństwo na kolejnych kilkadziesiąt lat – więc jakiekolwiek zmiany w danej ustawie stałyby się de facto niemożliwe.
Nadzieja jest wyłącznie na krytykę i poprawki parlamentarzystów Sejmu.
Jest to moment historyczny, od którego zależy –
czy Państwo Polskie w razie wojny będzie w stanie zapewnić realne
bezpieczeństwo własnym obywatelom – czy zaledwie iluzję
bezpieczeństwa.
Warszawa, 24 września 2024 r.
Prezes Stowarzyszenia na rzecz rozwoju i historii obrony cywilnej
Filipowicz Mikołaj
(tekst powstał przy wsparciu merytorycznym Stowarzyszenia Instytut Budownictwa Ochronnego)